Pytanie „Dlaczego przyciągam nieodpowiednich facetów?” zadaje sobie wiele kobiet, które po raz kolejny odnajdują się w relacji pełnej frustracji, rozczarowań i emocjonalnych ran. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że pech w miłości to sprawka przypadku lub zewnętrznych okoliczności, psychologia pokazuje, że mechanizmy wyboru partnerów są znacznie bardziej złożone i mają swoje źródła głęboko w naszej psychice. Rozpoznanie tych mechanizmów to pierwszy krok do zmiany – nie poprzez próbę zmieniania innych, ale przez zrozumienie siebie i swoich wewnętrznych potrzeb, lęków i schematów.
Wybory romantyczne rzadko są zupełnie świadome. Choć wielu osobom wydaje się, że kierują się logiką, wspólnymi zainteresowaniami czy fizycznym przyciąganiem, decyzje dotyczące partnerów są najczęściej podejmowane pod wpływem nieuświadomionych wzorców. Psychologowie mówią o tzw. „schemacie przywiązania” – czyli wewnętrznym modelu relacji, który kształtuje się w dzieciństwie, głównie na bazie relacji z opiekunami. Dziecko, które otrzymało stabilną miłość, akceptację i zrozumienie, będzie później dążyło do związków bezpiecznych i wzajemnych. Natomiast dziecko, które doświadczało chłodu emocjonalnego, nadmiernej kontroli, nieprzewidywalności lub odrzucenia, może – nieświadomie – przyciągać partnerów, którzy odtwarzają te właśnie doświadczenia.
Nieodpowiedni partnerzy często wydają się znajomi. Ich zachowania, sposób komunikacji czy sposób, w jaki traktują drugą osobę, mogą odzwierciedlać to, co było obecne w dzieciństwie. Co więcej, nawet jeśli takie relacje są bolesne, dla psychiki są „znane”, a to daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Paradoksalnie, człowiek może czuć się bardziej komfortowo w relacji pełnej napięcia, niż w spokojnym związku, który wydaje się „nudny” – właśnie dlatego, że nie uruchamia znanych, emocjonalnych mechanizmów. W ten sposób wybieramy nie to, co dobre, ale to, co znane.
Ważną rolę odgrywa również tzw. samoocena i obraz siebie. Osoby, które nie czują się wystarczająco wartościowe, które noszą w sobie przekonanie, że nie zasługują na miłość, często przyciągają partnerów, którzy to przekonanie wzmacniają. Jeśli kobieta – choćby nieświadomie – wierzy, że miłość trzeba sobie „zasłużyć”, może wchodzić w związki z mężczyznami niedostępnymi emocjonalnie, wymagającymi, chłodnymi czy krytycznymi, próbując zyskać ich aprobatę, a przez to – potwierdzić swoją wartość. To błędne koło, w którym każda porażka utwierdza w przekonaniu, że coś jest z nią „nie tak”.
Nierzadko źródłem przyciągania nieodpowiednich mężczyzn jest również wewnętrzny lęk przed bliskością. Choć na poziomie świadomym wiele osób pragnie stałej i bezpiecznej relacji, podświadomość może reagować zupełnie odwrotnie. Bliskość emocjonalna wiąże się z ryzykiem – trzeba odsłonić siebie, zaufać, zaryzykować zranienie. Dla osób, które nie doświadczyły bezpiecznego przywiązania, taka perspektywa może być przerażająca. Dlatego nieświadomie wybierają partnerów, z którymi bliskość jest niemożliwa – na przykład niedostępnych emocjonalnie, zaangażowanych w inne relacje, wiecznie zajętych lub z problemami, które uniemożliwiają głęboką więź. W ten sposób chronią się przed bólem – jednocześnie wchodząc w relacje, które z góry są skazane na frustrację.
Psychologia mówi także o zjawisku „komplementarności ran” – ludzie często przyciągają się na podstawie wzajemnie uzupełniających się braków i lęków. Kobieta o nadmiernej potrzebie kontroli może przyciągnąć mężczyznę, który unika odpowiedzialności. Osoba o silnej potrzebie bycia potrzebną może wiązać się z kimś, kto jest emocjonalnie rozchwiany lub pogubiony, ponieważ czuje, że dzięki opiece nad nim zyskuje poczucie sensu i kontroli. Choć z początku taka relacja może dawać złudzenie spełnienia, z czasem prowadzi do wypalenia i frustracji, bo nie opiera się na wzajemności, ale na jednostronnym poświęceniu.
Nie można też pominąć wpływu społecznych wzorców i kulturowych narracji. Od najmłodszych lat kobiety są uczone, że powinny być „miłe”, „cierpliwe”, „wyrozumiałe” i „dbające o innych”. Te przekonania mogą prowadzić do tego, że kobieta znosi złe traktowanie, tłumacząc je sobie jako wyraz miłości, lojalności lub poświęcenia. W relacjach, w których partner jest chłodny, agresywny lub lekceważący, może się pojawić myśl: „Jeśli będę jeszcze bardziej się starać, to w końcu mnie pokocha”. Taka postawa nie tylko utrwala związek z nieodpowiednim partnerem, ale również niszczy poczucie własnej wartości.
Równie istotne są tzw. oczekiwania romantyczne, które często są kształtowane przez filmy, literaturę czy media społecznościowe. Kobieta może szukać mężczyzny, który „poruszy ją do głębi”, który wywoła silne emocje, który będzie tajemniczy, trudny do zdobycia. Problem w tym, że takie intensywne emocje często są mylone z miłością, podczas gdy w rzeczywistości są wynikiem niepewności, lęku i chemii opierającej się na braku bezpieczeństwa. Zdrowa relacja może wydawać się zbyt spokojna, mało ekscytująca, a przez to niedoceniana.
Zdarza się także, że kobieta wciąż przyciąga ten sam typ mężczyzny, ponieważ nie daje sobie czasu na refleksję po zakończonej relacji. Zamiast przepracować emocje, zrozumieć swoje potrzeby i wyleczyć rany, wchodzi w kolejne związki, licząc, że tym razem będzie inaczej. Tymczasem bez wewnętrznej zmiany, bez zrozumienia siebie, wzorce się powtarzają – bo przyciągają nie osoby przypadkowe, ale te, które pasują do aktualnego stanu emocjonalnego.
Z psychologicznego punktu widzenia, każdy związek – nawet nieudany – niesie ze sobą informację o tym, co dzieje się w naszym wnętrzu. Jeśli regularnie trafia się na osoby niedojrzałe, niedostępne lub toksyczne, to nie znaczy, że wszyscy wokół są tacy sami. To znaczy, że istnieje w nas coś, co na takie osoby reaguje. Może to być potrzeba uznania, pragnienie „uratowania” kogoś, lęk przed odrzuceniem albo przekonanie, że na więcej się nie zasługuje. Zmiana partnerów nie wystarczy, jeśli nie zmieni się to, co przyciąga ich do nas – czyli własna struktura psychiczna.
Proces zmiany zaczyna się od samoświadomości. Trzeba zadać sobie pytania: Jakiego partnera szukam? Co mnie pociąga, a co mnie odpycha? Jakie relacje miałam w przeszłości i co je łączyło? Jakie emocje towarzyszyły mi najczęściej – bezpieczeństwo, niepewność, ekscytacja, smutek, poczucie winy? Czy nie mylę intensywności emocji z miłością? Czy potrafię być sama i czuć się ze sobą dobrze, czy może relacja jest dla mnie ucieczką przed samotnością? Tylko uczciwa odpowiedź na te pytania może otworzyć drzwi do zmiany.
Równie ważne jest zatrzymanie się i danie sobie przestrzeni. Czasem, by przestać przyciągać nieodpowiednich partnerów, trzeba na pewien czas przestać ich w ogóle szukać. Skupić się na sobie, na własnym rozwoju, pasjach, relacjach z przyjaciółmi, zdrowiu psychicznym. Budując silną i stabilną relację z samą sobą, zmienia się automatycznie poziom tego, co się akceptuje u innych. Kobieta, która naprawdę szanuje siebie, nie będzie tracić czasu na kogoś, kto ją ignoruje, poniża czy nie traktuje poważnie – nie dlatego, że się tego nauczyła z książki, ale dlatego, że to stanie się dla niej wewnętrznie nie do przyjęcia.
Przyciąganie nieodpowiednich mężczyzn to nie przekleństwo, fatum czy zły los. To sygnał – często bolesny, ale niezwykle cenny – że coś w naszym wnętrzu wymaga uwagi, zrozumienia i uzdrowienia. Zamiast walczyć z tym zjawiskiem, warto je potraktować jako zaproszenie do głębszej pracy nad sobą. Im bardziej świadoma, spokojna i zintegrowana staje się kobieta, tym bardziej zmienia się jej sposób postrzegania miłości i mężczyzn. A wtedy, w naturalny sposób, przestaje przyciągać tych, którzy nie potrafią kochać – i zaczyna dostrzegać tych, którzy naprawdę potrafią być blisko.