W świecie pisania, zwłaszcza w internecie, pierwsze zdania decydują o wszystkim. To one przesądzają, czy czytelnik zdecyduje się zostać z nami na dłużej, czy też bez żalu opuści naszą stronę, szukając czegoś bardziej interesującego. Zainteresowanie odbiorcy jest dziś wyjątkowo kruche, a jego cierpliwość krótka, dlatego każde słowo wstępu musi działać jak magnes, a nie jak odpychacz. Niestety, wielu autorów, nawet tych z doświadczeniem, popełnia fundamentalny błąd już na początku – rozpoczyna tekst w sposób, który całkowicie niszczy potencjalne zaangażowanie odbiorcy. W niniejszym artykule przyjrzymy się temu, czego absolutnie nie warto pisać na początku tekstu, jeśli zależy nam na utrzymaniu uwagi czytelnika.
Jednym z najbardziej zabójczych otwarć jest nadmiernie ogólnikowe stwierdzenie, które nie wnosi niczego konkretnego. Zwroty w stylu "Każdy z nas wie, jak ważne jest..." czy "Od zarania dziejów ludzie zastanawiali się nad..." są nie tylko zużyte, ale również zupełnie pozbawione treści. Takie rozpoczęcie nie daje żadnej wartości, nie intryguje i sprawia wrażenie, jakby autor pisał tylko po to, by zapełnić przestrzeń. Czytelnik nie ma żadnego powodu, by iść dalej – przecież nie dowiedział się jeszcze niczego, co mogłoby go zainteresować.
Innym błędem, który zdarza się zbyt często, jest rozpoczynanie tekstu od przeprosin lub tłumaczenia się. Jeśli autor zaczyna od zdania w rodzaju "Nie jestem ekspertem, ale..." lub "Wiem, że temat może wydawać się nudny...", podcina sobie skrzydła już na starcie. Taka postawa nie tylko odbiera wiarygodność, ale również niepotrzebnie sugeruje, że lektura może być stratą czasu. Czytelnik potrzebuje pewności, że oto ma przed sobą tekst, który wniesie coś nowego i wartościowego – nie tekst, którego autor sam się wstydzi.
Kolejnym zabójcą zainteresowania jest rozpoczynanie od oczywistej definicji. Zaczynanie tekstu od słów w stylu "Słowo X oznacza Y i pochodzi z języka łacińskiego..." może sprawdzić się w słowniku, ale nie w artykule, który ma porwać czytelnika. Taka forma budzi skojarzenia z podręcznikiem lub akademickim wykładem, a przecież nie o to chodzi w dynamicznej, internetowej treści. Jeśli już musimy przedstawić definicję, warto zrobić to później, w bardziej naturalnym kontekście.
Nie należy także zaczynać od narzekania. Początek artykułu nie powinien brzmieć jak skarga czy osobisty żal autora do świata. Zwroty typu "W dzisiejszych czasach wszystko się psuje..." albo "Już nic nie jest takie jak dawniej..." zniechęcają, bo są nacechowane negatywnymi emocjami, a te rzadko są skutecznym motywatorem do dalszego czytania. Ludzie nie przychodzą po kolejne dawki frustracji – oni chcą rozwiązań, inspiracji albo wiedzy. Jeśli początek tekstu wprowadza ich w zły nastrój, najpewniej zaraz z niego zrezygnują.
Niepokojąco często spotyka się również teksty, które zaczynają się od suchych statystyk lub danych liczbowych, pozbawionych jakiegokolwiek kontekstu. Samo stwierdzenie, że "30% ludzi robi X", bez wyjaśnienia, dlaczego to istotne, nie tylko nie zaciekawia, ale też wprowadza w konfuzję. Czytelnik nie wie, po co mu ta informacja i do czego ma się odnosić. W dodatku dane bez historii, emocji czy konkretnego przykładu są martwe – nie działają na wyobraźnię i nie budują zainteresowania.
Nieodpowiednim pomysłem jest także zaczynanie tekstu od autoreklamy. Jeśli autor już w pierwszym zdaniu zaczyna mówić o tym, kim jest, co robi i dlaczego warto go słuchać, zamiast skupić się na temacie, ryzykuje zniechęcenie odbiorcy. Czytelnik nie przyszedł po biografię autora – przyszedł po konkretną treść. Jeśli wstęp przypomina folder promocyjny, trudno oczekiwać, że ktoś będzie chciał zapoznać się z całością.
Unikać należy również wstępów zbyt rozwlekłych. Tekst, który zaczyna się od długiej opowieści bez wyraźnego związku z tematem, może i ma wartość literacką, ale tylko wtedy, gdy czytelnik już zna autora i mu ufa. W przeciwnym wypadku kilkanaście pierwszych zdań o dzieciństwie autora, jego psie albo wakacjach w górach nie zbuduje napięcia, lecz wyłącznie irytację. Wstęp powinien prowadzić do sedna, a nie krążyć wokół tematu jak kot wokół gorącej kaszy.
Równie zniechęcające bywa rozpoczynanie tekstu od oczywistego pytania retorycznego. Pytania w stylu "Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego X?" są tak często używane, że straciły swoją moc. Czytelnik już wie, że pytanie jest pozorne, że autor i tak za chwilę odpowie za niego, więc nie ma w tym żadnej interaktywności ani autentycznego dialogu. Lepiej zastąpić takie pytania czymś bardziej zaskakującym, kontrowersyjnym lub konkretnym.
Warto także wspomnieć o niebezpieczeństwie wynikającym z rozpoczynania tekstu od cytatu, zwłaszcza gdy jest on sztampowy i nadużywany. Jeśli czytelnik widzi na wstępie zdanie, które już setki razy widział gdzie indziej, jego reakcja jest niemal automatyczna – przewija dalej albo wychodzi. Cytaty mogą być potężnym narzędziem, ale tylko wtedy, gdy są świeże, nietypowe i bezpośrednio powiązane z główną myślą tekstu. W przeciwnym razie działają jak wstęp do wypracowania szkolnego.
Wreszcie, jednym z najgorszych sposobów na rozpoczęcie tekstu jest zbyt intensywne epatowanie emocjami. Krzykliwe frazy, dramatyczne wykrzykniki czy przesadne hiperbole typu "To zmieni twoje życie!" często wzbudzają podejrzliwość zamiast ciekawości. Czytelnik, bombardowany emocjami zanim jeszcze pozna treść, ma prawo czuć się zmanipulowany. Większość odbiorców woli być prowadzona spokojnie, logicznie i rzeczowo, a nie wciągana od razu w emocjonalny wir bez ostrzeżenia.
Wszystkie te błędy mają jedną wspólną cechę – pokazują, że autor nie myśli o czytelniku, lecz skupia się na sobie, własnych obawach, potrzebie autoprezentacji albo próbie zaimponowania. Tymczasem dobry wstęp to obietnica. To subtelne porozumienie między piszącym a odbiorcą, w którym ten pierwszy mówi: "Wiem, co cię interesuje. Zostań ze mną, a dowiesz się czegoś wartościowego." Aby spełnić tę obietnicę, trzeba zacząć od rzeczywistego zrozumienia potrzeb czytelnika, a nie od banału, defetyzmu czy pustej formy.
Skuteczne rozpoczęcie tekstu nie musi być spektakularne. Nie musi być też przesadnie oryginalne. Musi natomiast być uczciwe, trafne i wciągające. Dobre otwarcie może zaintrygować pytaniem, zaskoczyć nieoczywistą obserwacją albo natychmiast przenieść odbiorcę w środek realnej sytuacji. To właśnie te chwile na początku decydują, czy czytelnik kliknie „czytaj dalej”, czy „wróć”. I choć można wybaczyć autorowi drobne potknięcia w rozwinięciu czy zakończeniu, to słaby początek zostaje w pamięci najdłużej – jako zmarnowana szansa.
Pisząc, warto więc poświęcić wstępowi więcej uwagi, niż może się wydawać. Czasem lepiej odrzucić pierwszy, drugi, a nawet trzeci szkic otwarcia, by wreszcie odnaleźć ten jeden, właściwy ton. Nie chodzi o perfekcję, lecz o szczerość i wyczucie. O zbudowanie relacji, która nie zaczyna się od klisz, autopromocji ani definicji, lecz od prawdziwego zainteresowania drugim człowiekiem. Bo właśnie tego – zainteresowania – oczekuje każdy, kto otwiera nasz tekst.